Autor |
MistrzCiasteczek
Alchemik
Dołączył: 09 Maj 2007
Posty: 248
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z otchłani piekielnych na dnie szafy
Wto 8:50, 05 Cze 2007
|
|
Wiadomość |
|
Kether…świat pełen nie odkrytych tajemnic, gdzie w powietrzu można niemalże poczuć smak i zapach emanacji boskich sił…
Świat, który pozostał jako jedyny nieskalany brzemiem wojen. Lecz czy takie szczęście możę trwać wiecznie?
Wiosna nie zawsze przynosi dobre wieści…
***
Poprzez błękit nieba delikatnie przedzierały się promyki popołudniowego słońca, głaszcząc jaśniejącym dotykiem konary drzew i te nieliczne zwierzęta, które odważyły się wyjść ze swoich kryjówek aby rozkoszować się jego blaskiem. Ale…coś tego dnia było nie tak , zakłócało spokój lasu ,jakaś tajemnicza siła, która dawała się jej we znaki. Dlatego tut przybyła, musiała odszukać „źródło”…
***
Ścieżką kroczyła postać odziana od stóp do głów w czerń. Długi płaszcz nadgryziony zębem czasu(i nie tylko^^) powiewał za nią, swoimi ruchami przywodząc na myśl żywą istotę… Twarz ukryta pod kapturem zdradzała głębokie zamyślenie, była też niesamowicie jasna, zbyt jasna jak na mieszkańca Kether a do tego postać ni była żaden sposób uzbrojona (co nie było aż tak dziwne jak na ten byt ^^). Ni potrzebowała broni, to co miało ją chronić nosiła w sobie, to istniało w niej od zawsze.
Szła tak już cały ranek, bez wytchnienia i postojów. Nie zmierzała odpoczywać zanim ni dojdzie do miasta. Nie spodziewała się też tego, iż napotka kogoś na drodze ale mimo wszystko zachowywała szczególną ostrożność, poruszała się szybko i cicho pozostając niezauważona przez wszelkie istoty zamieszkujące las…
Nagle, tuż przed nią przeleciał biały kruk, prawie muskając jej twarz skrzydłem. Odskoczyła…zanim strumień pomarańczowego światła uderzył w zimie i zniknął, nie pozostawiając po sobie śladu. Stała tak i nasłuchiwała, cos poruszyło się w krzakach. Przymknęła oczy, skupiając się na jednym potężnym słowie…Znów coś się poruszyło.
„Teraz!” pomyślała. Już chciała posłać swojego przeciwnika do otchłani, kiedy ku jej zaskoczeniu usłyszała ten piękny, pełen czułości głos…
-Lilith, aniele.
Spojrzała na przybysza, odrzuciła kaptur a szkarłatne oczy błysnęły nieopisaną radością na widok czarnoskrzydłego anioła o złocistych włosach. Była to ostatnia osoba, której mogła się tu spodziewać…Podbiegła i rzuciła mu się w ramiona. Przytulił ją mocno.
-Ilbis… -pocałowała go- co ty tutaj robisz?
-Przyszedłem ci pomóc
Uśmiech zawitał na jego twarzy.
-A więc Cień się przebudził-popatrzył na niebo, kilka ptaków przecięło błękit-one też to wyczuły…
Lilith owinęła się szczelniej płaszczem, złowieszczy podmuch przemknął między drzewami.
-Musimy się pospieszyć zanim Samael się zorientuje, że wiemy-obdarzyła Ilbisa wymownym błyskiem w oku, spojrzeniem , które zdradzało niepokój.
Słońce chyliło się ku zachodowi…Ruszyli…
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
    |